UCIEKNIJ OD POLSKIEJ ZIMY DO SŁONECZNEJ ANDALUZJI
Marzysz o ucieczce przed polską zimą? Zapraszamy na gravelowy wyjazd do słonecznej Andaluzji! To raj dla rowerzystów szukających wyzwań i niesamowitych widoków – kręte szutrowe drogi, malownicze doliny i spokojne, klimatyczne wioski. Andaluzja to autentyczny region, z dala od turystycznego zgiełku, gdzie słońce świeciące ponad 300 dni w roku i przyjemne temperatury tworzą idealne warunki do jazdy o tej porze roku.
Dlaczego Andaluzja? Poza niesamowitymi trasami, to miejsce pełne historii, wyjątkowej kultury i przepysznej kuchni. Jeśli Calpe wydaje Ci się zbyt sztuczne i zatłoczone, Andaluzja oferuje spokojniejsze, bardziej autentyczne doświadczenie.
Dołącz do nas i zanurz się w klimatycznej atmosferze Andaluzji. Przekonaj się na własnej skórze, czemu tak wiele pasjonatów kolarstwa właśnie tutaj spędza zimowe miesiące. Przed nami 8 intensywnych dni jazdy, podczas których zobaczysz kultowe miejscówki, spróbujesz lokalnej kuchni i naładujesz baterie słońcem!
Wszystkie zdjęcia na niniejszej stronie pochodzą z zeszłorocznej edycji tego właśnie campu.
HIGHLIGHTSY
CO ZAWIERA CENA:
CZEGO NIE ZAWIERA CENA:
LOTY
Bilety lotnicze kupujesz we własnym zakresie. Sugerowane połączenia:
Nie potrzebujesz wykupować bagażu rejestrowanego, bo Twój bagaż transportujemy busem. Spotykamy się na lotnisku w Maladze, skąd zabierzemy Was do bazy – transfery lotniskowe w Hiszpanii są po naszej stronie.
TRANSPORT
Trzy dni przed wylotem pakujemy rowery i bagaże do busa w Warszawie, w naszym Clubhousie przy Puławskiej 134. Analogicznie po powrocie do Polski zorganizujemy odbiór rowerów i bagaży. Jeśli jesteś z innej części Polski, napisz nam o tym w uwagach do zgłoszenia – spróbujemy coś zorganizować.
ZAKWATEROWANIE
8 dni w jednym miejscu to trochę za dużo, więc wyjazd podzieliliśmy na trzy bazy:
TRASY
Andaluzję znamy bardzo dobrze, wszystkie trasy zostały przez nas sprawdzone i przejechane co najmniej jednokrotnie. Wiemy gdzie warto pojechać i co trzeba zobaczyć – w trakcie wyjazdu odhaczymy wszystkie obowiązkowe miejscówki. Czeka Was mnóstwo pięknych, malowniczych szutrów premium, ale również odrobina górskiego gruzu, tarki i stromych betonek 🙂 Zalecamy opony min. 40 mm.
Będziemy dzielić się na dwie grupy różniące się poziomem trudności:
DZIEŃ 1
35 km/750 m
Po zakwaterowaniu proponujemy krótką, popołudniową trasę na rozgrzewkę. Wjedziemy na najwyższe wzniesienie w okolicy, do kaplicy de las Tres Cruces – z której rozciąga się rozległy widok na okolicę – wraz z wybrzeżem i Malagą.
DZIEŃ 2
58 km/1100 m lub 100 km/2000 m
Drugiego dnia skierujemy się na północ, w stronę Valle de Abdalajis. Po pierwszej kawce czeka nas objazd masywu El Chorro. W drugiej części dnia trasy rozdzielają się – jedna kieruje się w stronę Alory doliną, druga biegnie przez góry, wspinając się na wysokość 838 m n.p.m.
DZIEŃ 3
102 km/1000 m lub 82 km/2100 m
Przenosimy się z Alory do Alcaucin. Rano pakujemy bagaże do busa i ruszamy na trasę. Relatywnie płaski etap, z jednym dużym podjazdem pod koniec. Jedziemy doliną w stronę Malagi, w której zrobimy przerwę na drugie śniadanie. Następnie czeka nas szybki odcinek wzdłuż morza, a na końcu długa asfaltowa wspinaczka do Alcaucín, na wysokość prawie 450 m.
Dla spragnionych podjazdów przygotowaliśmy też alternatywny wariant, prowadzący w całości przez góry.
DZIEŃ 4
41 km/900 m lub 82 km/1700 m
Jak na razie najbardziej spektakularny widokowo dzień. Z rana czeka nas długi (15 km), ale niezbyt stromy i jakże malowniczy podjazd trasą starej kolei wąskotorowej – z wysokości 220 m wspinamy się na ok. 950, do pocztówkowej przełęczy El Boquete de Zafarraya. Na górze zatrzymamy się w kawiarni na obowiązkowe Bocadillo. Z tego miejsca dwie wersje trasy się rozdzielają – jedna wraca prosto do Alcaucín przepięknym szutrowym zjazdem, wijącym się kilometrami po zboczu. Natomiast dłuższa wersja prowadzi wcześniej w głąb interioru, do malowniczej Alhamy. Po drugim bocadillo w Alhamie, czeka nas przejazd słynnym wąwozem, a następnie zjazd do bazy – tym samym świetnym zjazdem, co w wersji krótkiej!
DZIEŃ 5
47 km/1000 m lub 84 km/1900 m
Piąty dzień spędzamy w obrębie naszej doliny. Zaczynamy od zjazdu do zalewu Viñuela, a następnie objeżdżamy jezioro. Trasa prowadzi przez typowe dla Andaluzji białe miastecza – po drodze z pewnością zatrzymamy się w którymś z nich na kawę. Tego dnia nie czeka nas wiele podjazdów, lecz niektóre będą strome! Na tej trasie zrozumiecie czym są słynne hiszpańskie betonki. Warto jednak zostawić siły na kolejny dzień!
DZIEŃ 6
96 km/1700 m lub 109 km/2500 m
Królewski etap! Transferujemy się z Alcaucín do Almuñécar. Po drodze do pokonania mamy Sierras de Tejeda, Almijara y Alhama – pasma górskie ze szczytami wznoszącymi się na ponad 2000 m n.p.m. My oczywiście nie wspinamy się na szczyty, ale też mamy trochę przewyższenia do zrobienia.
Obie wersje trasy różnią się pierwszą połową, a następnie łączą się w drugiej części dnia.
Trasa pełna biegnie u podnóża masywu przez pierwsze 15 km. W ostatniej wiosce zatrzymamy się na szybką kawę i rozpoczniemy najtrudniejszy podjazd wyjazdu – 11 km ze średnim nachyleniem 8,9%. W całości po szutrze, oczywiście. Wjedziemy na przełęcz wysokości 1630 m n.p.m., skąd rozpoczniemy niesamowicie widokowy odcinek wzdłuż grani. Pod koniec odcinka wysokogórskiego czeka nas ok. kilometrowy fragment gruzu, przez który będzie trzeba przeprowadzić rower. W nagrodę czeka nas kolejny wspaniały zjazd po równiutkim szutrze, z piękną ekspozycją i widokami na Sierra Nevada.
Krótszy wariant mija góry od północy, częściowo po trasie z dnia czwartego. Zaczyna od długiego podjazdu na prawie 1100 m n.p.m., a następnie prowadzi przez łagodne wzniesienia interioru, na wschód. Choć nie jest tak epicki jak wersja pełna, widokowo również jest znakomity! Prowadzi przez rozległe puste przestrzenie i gaje oliwne, a pierwszą szansą na kawę i bocadillo jest Fornes w połowie drogi.
We wspomnianym Fornes trasy łączą się – do mety pozostaje jeden łagodny, szutrowy podjazd, oraz wisienka na torcie: zjazd kultową Carretera de la Cabra (prawdopodobnie w trakcie złotej godziny). Czym jest Carretera de la Cabra? To 30 km malowniczego zjazdu drogą, którą niegdyś pasterze prowadzili kozy znad morza na płaskowyż. To droga wykuta w skalnych ścianach, kręta i niesamowicie widokowa. Dziś w całości asfaltowa, stała się jednym z najbardziej znanych szosowych odcinków w tej części Hiszpanii. Jest to też jedyny odcinek na całym campie, w którym z premedytacją zjazd poprowadziliśmy asfaltem, zamiast szutrem.
W Almuñécar śpimy w hotelu przy samej plaży. Po takim dniu z pewnością skorzystamy z kolacji z hotelowej restauracji.
DZIEŃ 7
13 km/300 m
Po etapie królewskim musi być zasłużony dzień restowy. Dobrze się składa, że w sąsiedniej miejscowości La Herradura znajduje się chyba jedyna w tej części wybrzeża knajpa kolarska – Coche Coche. Przejedziemy się do niej na kawę speciality i drugie śniadanie – w końcu kalorie trzeba uzupełniać. Tego dnia zamierzamy przede wszystkim cieszyć się słońcem, morzem i dobrym jedzeniem! Jedyny haczyk? Do Coche Coche musimy przejechać przez 150-metrowe wzniesienie.
DZIEŃ 8
100 km/2100 m
Ostatni dzień jazdy – wykorzystamy go jak najlepiej i wszyscy pojedziemy jedną trasą. Liczbowo wygląda poważnie, ale w rzeczywistości wcale nie jest tak trudna. Rankiem skierujemy się ponownie w kierunku Carretera de la Cabra. Znów przejedziemy fragment tej słynnej drogi, ale tym razem pod górę. Nie bylibyśmy jednak sobą, gdybyśmy nie wprowadzili po drodze gravelowego „skrótu”. Dzięki temu po 34 km osiągniemy najwyższy punkt trasy (1330 m!) i będziemy mieć przed sobą głównie zjazdy. Na szczycie schowamy się do knajpki na bocadillo z kawą. Na deser natomiast czeka nas z tego miejsca 25 km gravelowej autostrady z białego tłucznia, trawersującej lekko w dół. Pod koniec dnia zostanie nam jeszcze jeden mniejszy podjazd do Itrabo i szutrowy zjazd wzdłuż grani, z widokiem na morze, prosto do Almuñécar.
DZIEŃ 9
Rano pakujemy się do busa i jedziemy na lotnisko.
CO ZAWIERA CENA:
CZEGO NIE ZAWIERA CENA:
JANEK
Miłośnik wszelakiego kolarstwa w wydaniu przygodowym. Lubi zwiedzać świat z perspektywy roweru. Jeździ po górach, robi zdjęcia, pije kawę i je ciastka.
DOMA
Miłośniczka głaskania piesków i jedzenia żelków. Jedyny rodzaj kolarstwa jaki uprawia to kolarstwo romantyczne. Nie zobaczycie jej na wyścigach ani na trenażerze.
DZIĘKUJEMY ZA PRZESŁANIE ZGŁOSZENIA
W ciągu 24h otrzymasz potwierdzenie na podany adres e-mail