MIDSUMMER EPIC

PIERWSZA EDYCJA NGE MIDSUMMER EPIC: POJECHALŚMY NAD MORZE!

W weekend 22-23 czerwca świętowaliśmy przesilenie letnie 440-km trasą NGE Midsummer Epic z Warszawy do Gdańska. Trasa, którą jechaliśmy, była całkowicie autorska – z założenia miała być ciekawszą i mniej asfaltową alternatywą dla gravelowej Zielonej 7 – i to się udało bez dwóch zdań, bo była świetna.
Event od początku cieszył się większym zainteresowaniem, niż się spodziewaliśmy. Finalnie na starcie stawiło się 17 osób! To bardzo duża grupa jak na to, że do pokonania mieliśmy po ponad 200 km dziennie. Co najważniejsze – wszyscy szczęśliwie dojechali na metę. To wspaniałe, że nawet na tak kondycyjnie ambitny event można zmontować tak kapitalną ekipę!

PSST! żEBY POBRAĆ GPX KLIKNIJ W TYTUŁ TRASY, PRZEJDŹ NA STRONĘ RIDEWITHGPS I KLIKNIJ „EXPORT”

DZIEŃ 1 (224 KM/800 M UP)

Spotkaliśmy się o 6:00 pod Syrenką. Prognozy pogody do samego końca były skrajnie różne (z tendencją na skrajnie złe) – od kilku dni na sobotni poranek prognozowane były ulewy, tylko ich godzina nie była pewna… Na zbiórce świeciło słońce – sukces! Choć czarne chmury kłębiły się coraz bliżej i zanim ruszyliśmy, niebo zasnuło się. Prawdziwy armageddon rozpoczął się dokładnie w momencie, gdy ekipa dojechała do McDonalda w Nowym Dworze Mazowieckim (41 km) – zmokło tylko kierownictwo (Janek i Doma), które jechało 15 minut za grupą po pechowym przecięciu opony.

(do wieczora padało jeszcze 3 razy – za każdym razem akurat wtedy, gdy siedzieliśmy pod sklepem. Unikanie deszczu mamy opanowane do perfekcji)

Po przekroczeniu Wisły i Narwii zaczęło się robić ciekawiej. Wreszcie wyjechaliśmy z terenów, które każde z nas zna na pamięć. Pierwsza część trasy była przeważnie asfaltowa – do wysokości Żuromina (150 km) proporcja asfalt/szuter wynosiła jakieś 80/20%. Chcieliśmy jak najsprawniej wyjechać z nudnego Mazowsza i nie kopać się w piachu. Dzięki temu jechaliśmy jedną zwartą grupą i sprawnie pokonaliśmy spory dystans. So far so good.

Druga część dnia upłynęła pod znakiem turbin wiatrowych, Lewiatanów i Górznieńsko-Lidzbarskiego Parku Krajobrazowego. I wreszcie pojawiły się jakieś wzniesienia! Godzinę przed metą zatrzymaliśmy się w knajpie na obiado-kolację, a do hotelu dotarliśmy idealnie około zachodu słońca.

DZIEŃ 2 (220 KM/1600 M UP)

Celem na dzień pierwszy było nie zmęczyć się – ponieważ to drugi dzień jest zdecydowanie tym ciekawszym i piękniejszym. Jednocześnie jest też bardziej wymagający z uwagi na liczne (lecz krótkie) podjazdy. Zadanie wszyscy wykonali chyba nieźle, ponieważ morale na starcie było wysokie pomimo mało letniej pogody na zewnątrz.

Ten etap spokojnie mógł mieć 150 km i mógł prowadzić najkrótszą możliwą drogą (jak choćby Zielona 7), ale chcieliśmy zrobić to lepiej. Z Brodnickiego Parku Krajobrazowego wyjechaliśmy na Grudziądz, gdzie przeprawiliśmy się na drugą stronę Wisły. Dalej podążaliśmy na północ – przez Bory Tucholskie, Kociewie i Kaszuby. Był to fantastyczny pomysł.

Od początku jechaliśmy przez lekko pofałdowany teren, było też zdecydowanie więcej jazdy poza asfaltem (lekko licząc z 50%). To wszystko utrudniało jazdę w jednej grupie – już przed Grudziądzem uformowała się grupa ucieczkowa i peleton. W komplecie spotykaliśmy się na postojach.

Przez bezkresne Lasy Tucholskie przejechaliśmy łatwo i przyjemnie. Trochę trudniej zrobiło się po obiedzie. Otwarte przestrzenie Kociewia testowały nas nieprzyjemnym wiatrem i miejscami masakrycznie nierównym brukiem. Wszystkie trudy wynagradzały jednak widoki, choć wiele bym dał za odrobinę słońca nad złotymi polami w trakcie golden hour…

Na metę docieramy o 23:20. Piątka chłopaków z grupy ucieczkowej czeka na nas pod Neptunem. Szybkie zdjęcie pamiątkowe i przenosimy się na zasłużoną kolację. O tej godzinie wszyscy wyglądają już na zmarnowanych. Zmarnowanych, ale zadowolonych. Mimo zmęczenia humory dopisują, widać satysfakcję na twarzach.

Obyło się bez poważnych kryzysów, nikogo nie porzuciliśmy w lesie, wspieraliśmy się by nikt nie został sam. Warto podkreślić, że niektórzy nigdy wcześniej nie zrobili 200 km jednego dnia, więc jadąc z nami rzucili się na głęboką wodę. Tym bardziej niesamowicie cieszy nas to, w jakim stylu udało się ukończyć tę misję. Jeszcze raz wielkie podziękowania dla wszystkich uczestników – byliście fantastyczni!

Campy gravelowe dla spragnionych przygody

Jeśli Twoją pasją jest eksplorowanie nowych miejsc na rowerze i pragniesz doświadczyć gravelowej przygody w najczystszej formie – zapraszamy!

Campy Never Gravel Enough powstały z pasji i chęci zarażania zajawką. Propagujemy kolarstwo romantyczne, w którym na pierwszym miejscu jest klimat przygody, dobre jedzenie i dobre towarzystwo. Jednocześnie lubimy dobrze się zmęczyć w pięknych okolicznościach przyrody – nie może być zbyt łatwo!

Odwiedź z nami kultowe miejscówki i doświadcz najlepszych gravelowych tras w towarzystwie ludzi, którzy dzielą tę samą pasję.

DOŚWIADCZENI GUIDOWIE

Campy NGE to projekt zrodzony z pasji. Od lat zwiedzamy świat na rowerze, z przyjemnością dzielimy się doświadczeniem i wiedzą. Większość odwiedzanych miejsc wcześniej objeździliśmy – wiemy co warto zobaczyć i dokąd pojechać. Dbamy o to, żeby na każdym campie zobaczyć wszystko, co najlepsze w danym regionie.

POZIOM TRUDNOŚCI

Większość naszych projektów skierowana jest dla ludzi średnio-zaawansowanych – aktywnie jeżdżących, którym nie straszne są podjazdy. Jednocześnie nasze campy to nie zgrupowania treningowe – jeździmy w swobodnym, turystycznym tempie. Na campach dzielimy się na dwie grupy zróżnicowane pod kątem długości tras i sumy przewyższeń – tak, by każdy znalazł coś dla siebie.

camp Andalucia

ZOSTAŁY 2 MIEJSCA NA CAMP W ANDALUZJI

Marzysz o ucieczce przed polską zimą? Zapraszamy na gravelowy wyjazd do słonecznej Andaluzji! To raj dla osób szukających wyzwań i niesamowitych widoków – kręte szutrowe drogi, malownicze doliny i spokojne, klimatyczne wioski. Słońce świeciące ponad 300 dni w roku i przyjemne temperatury tworzą idealne warunki do jazdy o tej porze roku.

Ta strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Prywatności

Dołącz do rodziny NGE

NGE
USTAWKA ŚRODOWA